Jestem fizjoterapeutą - i co dalej ?
Gratulacje! Jesteś fizjoterapeutą! Właśnie odebrałeś swój dyplom potwierdzający ukończenie 5-letnich studiów. Prawdopodobnie towarzyszyła temu piękna ceremonia, rzucanie biretem, obiad w gronie rodziny i setki uścisków dłoni. Słowa uznania, życzenie powodzenia i tak dalej. Wreszcie możesz powiedzieć sobie: „Tak, jestem fizjoterapeutą”. Jednak kiedy emocje już opadną i przyjdzie czas na refleksję, zadasz sobie pytanie: „i co dalej?”
Istnieje dość wysokie prawdopodobieństwo, że znajdujesz się w gronie tych absolwentów, na których nie czekał lukratywny kontrakt z drużyną piłkarską (jako fizjoterapeuta sportowy), miejsce w publicznej placówce medycznej i stała umowa o pracę lub przejęcie rodzinnego biznesu w tak zwanym NZOZ-ie (Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej). Mimo to, nie bacząc na przeciwności losu, postanawiasz pracować zgodnie z wykształceniem i swoim powołaniem.
Jeśli zatem jesteś świeżo upieczonym absolwentem Fizjoterapii i właśnie dociera do Ciebie, że błyskotliwa kariera w zawodzie prawdopodobnie nie chowa się tuż za rogiem mimo MAGISTRA przed nazwiskiem, ten artykuł jest dla Ciebie. Zwłaszcza, jeśli tej sytuacji towarzyszy poczucie rozczarowania w stylu „to chyba nie tak miało wyglądać…” Dlaczego? Dlatego, że chciałabym - w oparciu o swoje pewne doświadczenie - wskazać Ci możliwości, jakie daje ten wspaniały zawód. Uczulić na niektóre sytuacje i przekazać kilka cennych lekcji, które mi przyniosła niezwykle kręta i bogata droga, jaką przyszło mi iść przez ostatnie 7 lat.
Złe dobrego początki
Żeby nie było tak bezosobowo, pozwól, że wplotę tu parę zdań o sobie. Mam na imię Ola i od 7 lat pracuje jako fizjoterapeutka. Zanim bez poczucia zawstydzenia przeszło mi przez gardło nazwanie się FIZJOTERAPEUTĄ, minęło kilka ładnych lat.
Dlaczego? Ano dlatego, że po skończeniu studiów niewiele wyglądało tak, jak myślałam, że będzie wyglądać. Nie CZUŁAM SIĘ fizjoterapeutką. Nie dysponowałam stołem do masażu, na którym już od czasów studiów zarabiałabym na swoją dalszą edukację i życie. Nie miałam zagwarantowanego etatu w szpitalu (o czym skrycie marzyłam), mimo kilku miesięcy praktyk i wolontariatu. Nie znałam ludzi na tyle, by móc się gdzieś „wkręcić”, a dochodzące z różnych źródeł sygnały, że fakt bycia kobietą działa na moją niekorzyść w tym zawodzie, potrafiły podciąć skrzydła. Zatem tak - to nie tak miało wszystko wyglądać.
Skończyłam studia wyższe, jedno podstawowe szkolenie dodatkowe, a pracy nie było. Z CV w papierowych teczkach (i dumą schowaną do kieszeni) biegałam po wszelkich możliwych placówkach, gdzie fizjoterapia choć dogorywała. Placówki na skraju zamknięcia lub pamiętające różowe lata 70. I to wszystko w mieście wojewódzkim zwanym Poznaniem.
Pewnego dnia, chyba jako wyraz sympatii, zaproponowano mi przejęcie na zastępstwo stanowiska w szpitalnej pływalni. Na umowie śmieciowej, w pełnym wymiarze godzin ledwo wystarczało mi na życie, ale jakaż była moja radość - tak, mam pracę! Co z tego, że daleko odbiegającą od moich marzeń o praktykowaniu jako terapeuta manualny, do którego ustawiają się kolejki. Uznałam, że nawet prowadzenie gimnastyki w wodzie dla osób starszych może być krokiem do osiągnięcia tego celu.
Stos wątpliwości
Entuzjazm opadł jednak dość szybko w zderzeniu z realiami pracy w placówce państwowej i brakiem jakiejkolwiek perspektywy rozwoju - nie dość, że nie było gdzie, to nie było za co. Można by tu powiedzieć - to czemu nie doktorat? Jednego byłam pewna - nie chciałam uprawiać sztuki dla sztuki.
Obraz, który miałam na ten temat, był wysoce zniechęcający, zatem odpuściłam karierę naukową. Zresztą - jak tu zrobić doktorat z manualnej?? ;) Przydało się jednak głośne mówienie o tym, czego się pragnie w kwestii swojej pracy (do czego szczerze zachęcam).
Kiedy koleżanka poleciła moją kandydaturę na zastępstwo w innej placówce, tym razem prywatnej, uznałam, że złapałam (przysłowiowo) Pana Boga za nogi. Co z tego, że obszar pracy odbiegający od moich ówczesnych zainteresowań i nawet by rzec - kwalifikacji? Nie byłam instruktorem aquafitnessu. Była za to chęć nauki, otwartość i ponowny entuzjazm.
Nowi ludzie, nowe lekcje, nie raz bardzo gorzkie i dotkliwe. No i brak innej alternatywy. Mimo, iż każdego dnia jechałam do pracy z lodem w żołądku ze stresu, starałam się przyjmować wszystko, co otrzymałam. Także to, że gdy moja umowa (śmieciowa oczywiście) uległa wygaszeniu i nie została przedłużona, skierowałam swoje kroki do Urzędu Pracy. Ten scenariusz długo był nie do przyjęcia, by rejestrować się jako bezrobotna. Jak to? Magister Fizjoterapii na zasiłku?
Ale niestety, research wśród znajomych ze studiów pokazał, że nie tylko u mnie było tak „różowo”. Pracy dla młodych i zdolnych po prostu nie było, nawet takiej za najniższą krajową (brzmi jak wizja z zeszłego wieku, ale tak właśnie było!). Etaty w szpitalu rozdane 20 lat wcześniej, a sektor prywatny rósł dla tych szczęśliwców, którzy wcześniej niż ja zderzyli się z nową wiedzą zachodu.
Dość tego! Idę na swoje
Rozwiązanie było tylko jedno - własna działalność. Coś, czego panicznie się bałam przyszło do mnie samo. Jako kobieta bardzo liczyłam na umowę o pracę, która dałaby mi jakiekolwiek zabezpieczenie „na wypadek gdyby”, a posiadanie działalności kojarzyło mi się z wiecznym stresem. Ale i tu sprawdza się kolejne przysłowie, że „jak się nie ma co się lubi, to się lubi, co się ma”.
Po raz kolejny głośne mówienie o swoich potrzebach przyniosło skutek. Ktoś wspomógł radą o dofinansowaniach, ktoś inny niósł wieści o tym, co robię. Kiedy telefon coraz częściej dzwonił z pytaniem o fizjoterapię domową, uznałam, że to już czas. Po kilku tygodniach wywiadu środowiskowego, papierologii, poznawania prawa podatkowego i zasad księgowości nadszedł ten dzień - miałam swoją firmę!
A razem z nią multum obowiązków o których zdecydowanie NIE MÓWILI nam na studiach. No więc jeździłam po domach, coraz więcej i więcej, bo wieść się poniosła, że jestem niezła. Ale tylko od polecenia do polecenia - jako kobieta bałam się reklamować, żeby nie trafić gdzieś, gdzie zdecydowanie trafić nie chciałam. Jeździłam rano, wieczorem, w tygodniu, w weekendy, do domów z parterem i na czwarte piętro bez windy. Z tym stołem co ważył 20 kg. Ja ledwo 60.
„Szewc bez butów chodzi” powiadają, a fizjoterapeutę też coś boli. Ba, nawet częściej niż myślisz, zwłaszcza, jeśli nie robisz ze sobą za wiele, a ta forma pracy jest Twoją jedyną. Mnie bolało już w pewnym momencie wszystko. Dlatego po jakimś czasie, kilku miesiącach zdaje się, miałam serdecznie dość - przyszedł pierwszy moment wypalenia i stwierdziłam, że jak to ma TAK WYGLĄDAĆ, to ja dziękuję. Ale jak to? Tak po prostu? Mam to tak rzucić i zacząć szydełkować? (umiem szydełkować ;-)) Przekwalifikować się na fotografa? Zrobić papiery na przewodnika miejskiego albo sprzedawać kosmetyki? OOOOO nie, nie po to mam magistra w kieszeni! (no i co z tego - myślałam ;)) Jaki jest następny krok na mojej ścieżce rozwoju? Czy jest jakaś zawodowa przystań, w której mogłabym zapuścić korzenie i pracować w jednym, stałym miejscu? Takich placówek było w Poznaniu wtedy może ze trzy. Startowałam, aplikowałam, rekrutowałam.
Mój własny gabinet
Wiedziałam czego chcę i za ile. Nic z tego nie wychodziło - po czasie widzę, że to dobrze! „Jeśli nie ma dla Ciebie miejsca pracy, stwórz sobie to miejsce samemu” - te słowa mojego pacjenta, szefa wielkiej firmy zadziałały jak cios ostateczny - ZAKŁADAM GABINET! Taki wymarzony, z ciepłą, domową atmosferą, sprzętem do ćwiczeń, drewnianą podłogą i kubkiem herbaty dla każdego pacjenta.
Znów zaczęło się mówienie, wysyłanie życzeń w kosmos, działanie, projektowanie, obmyślanie. Do mojej profesji fizjoterapeuty doszły inne, takie jak: grafik, marketingowiec, monter, specjalista od Social Media i kilka innych. Nieoceniona była pomoc życzliwych mi ludzi, którzy wsparli jak tylko mogli - dobrym słowem, wiarą, energią, jakimś kontaktem, a czasem nawet pożyczką - niestety nie jestem spadkobierczynią fortuny po wujku z Ameryki. Kasę na rozwój trzeba było znaleźć samemu. ;) No i jeszcze jakieś miejsce by się przydało.
Nic nie dzieje się bez przyczyny - powiadają. Tak też było i tym razem. Przypadkowy kontakt, krótka, spontaniczna rozmowa i oto był - idealny kąt na gabinet fizjoterapeutki! Los chyba mi sprzyjał, ale tylko do czasu, aż przyszło do umawiania pacjentów. Do tej pory miałam ich sporo, wielu na stałe. Z formy wizyt domowych zaprosiłam ich do dobrze wyposażonego miejsca, w którym mogłabym jeszcze lepiej pomagać i korzystać z dużo większej ilości możliwości. Ilu skorzystało? Słownie: jedna osoba. Zatem powrót do punktu wyjścia. I kolejne 8 miesięcy na rozkręcenie się od początku.
Kilka słów od RSQ Physio
Początek kariery po studiach nigdy nie jest łatwy. W RSQ Physio wspieramy wszystkich fizjoterapeutów od początku ich drogi i staramy się przygotować na codzienne wyzwania.
Jeżeli planujesz rozpocząć własną działalność gospodarczą, już teraz możesz sprawdzić nasz program RSQ Physio do dokumentacji medycznej w formie elektronicznej. Nasza aplikacja to bezpieczne i intuicyjne narzędzie, które zmieni przykry obowiązek w radość z użytkowania.
Na studiach tego nie uczą, ale my chcemy ułatwić Ci start i za darmo przeszkolić Cię z korzystania z dokumentacji medycznej w naszym programie. Możesz również liczyć na nasze wsparcie w zakresie porad prawnych i finansowych, które dotyczą fizjoterapeutów.
Testuj przez 30 dni za darmo funkcje RSQ Physio i zdecyduj czy jesteśmy dla Ciebie odpowiedni.
>> Załóż konto i działaj z RSQ Physio <<
Masz pytania dotyczące obowiązków fizjoterapeuty? Nie wiesz od czego zacząć? Skontaktuj się z nami:
tel: +48 535 495 839
mail: support@rsqtechnologies.com
formularz: www.rsqphysio.com/kontakt
Szczęśliwy finał
Miejsce, w którym jestem teraz jest efektem kolejnego przewrotu, psikusa, także daru od losu. Możliwe też, że jest konsekwencją działań, w których mimo wszystko się nie poddałam? Prawo przyczyny i skutku znów zadziałało - gabinet wypalił, poszłam na kolejne szkolenie, a w wyniku kilku konstruktywnych rozmów zostałam liderką fizjoterapii w miejscu moich zawodowych marzeń. Miejsce, na które musiałam nieco poczekać, aby warunki złożyły się na tyle pomyślnie, by mogło powstać. Miejsce, które stanowiło odzwierciedlenie moich wizji o zawodowej ścieżce oraz o tym, jak fizjoterapia powinna wyglądać. Mam wielki zaszczyt współtworzyć ją i rozwijać w najlepszym dla niej kierunku.
Jeśli dotrwałaś/-trwałeś do tego punku artykułu, to być może zastanawiasz się po co Ci to piszę? Bynajmniej nie po to, by zbierać brawa czy inne gesty uznania. To i tak tylko pewien ogólny zarys wydarzeń, o których - możesz mi wierzyć - dałoby się napisać książkę. Piszę to po to, by pokazać Tobie, że zawrotna kariera i „fotel prezesa w wielkiej firmie” nie są pewniakiem tylko dlatego, że skończyło się renomowaną uczelnię. Po to, by przekazując kilka wskazówek, dać Tobie przykład, że to nie są tylko wyczytane w książkach o mindfulnesie bajery. Być może nie od razu trafi się praca marzeń, co jednak nie oznacza, że nie będzie ona pierwszym krokiem na Twojej ścieżce. Moim celem nie było także narzekanie - za każdą, absolutnie każdą, trudność jestem w duchu bardzo wdzięczna, bo była ona dla mnie ważną lekcją. Tylko od Ciebie zależy, co zrobisz z cytryną, którą daje Ci los - ja zrobiłam lemoniadę! :)
Trudne początki (prawie) każdej kariery
Fizjoterapia w Polsce to dość młody zawód i tempo jej przemian jest zawrotne. Porównując sobie jej obraz sprzed jeszcze 10 lat z tym, co widzimy teraz - mamy przepaść. Nasze otwarcie się na wiedzę zarówno z Zachodu jak i starożytnego Wschodu (z czego współczesna fizjoterapia czerpie pełnymi garściami) spowodowało, iż zalewa nas potok informacyjny. Już nie musisz czekać kilku lat by dostać zachodni podręcznik czy odbyć kurs u zagranicznego wykładowcy (no chyba, że takie są listy oczekiwania na szkolenie!). Generalnie wszystko masz na wyciągnięcie ręki. Ta mnogość możliwości i rosnąca dostępność wiedzy, pojawiająca się presja, „bo koledzy to już zrobili takie i takie szkolenia”, może wpędzać Cię w poczucie zagubienia i strachu.
Będąc młodym absolwentem, który nie zaczął stażu czy pracy jeszcze na studiach, odpowiedz sobie na kilka kluczowych pytań:
1.Czy bycie fizjoterapeutą to to, co chcę w życiu robić (a przynajmniej przez najbliższe lata)?
Choć nieco późno na tego typu rozważania, zawsze możesz jeszcze zmienić zdanie. Mój dobry kolega z roku, 2 lata po skończeniu ze mną uczelni rozpoczął wymarzoną medycynę, w Irlandii. W tym roku uzyskał tytuł lekarza. Nigdy nie przestanę go podziwiać. Jeśli jednak wiesz, że ta droga jest dla Ciebie, wyciśnij z ostatnich 5 lat nauki to, co najlepsze! Jestem przekonana, że program studiów można w wielu miejscach poprawić, ulepszyć. Wiem też, że bez względu na wydział i uczelnię, którą kończyłeś, fizjoterapia rozwija się w zawrotnym tempie! Szkolenia, za które 10 lat temu słono byśmy płacili, masz w swojej siatce godzin.
2.W czym jestem dobry / czuje się najlepszy / jaki obszar pracy jest dla mnie?
Studia to taki czas, kiedy możesz poznać wielu obszarów pracy, począwszy od neurorehabilitacji noworodków, a na usprawnianiu pooperacyjnym osób starszych kończąc. Poznajesz techniki pracy manualnej, terapię poprzez ruch, pracę z dziećmi i dorosłymi. Być może uważasz, ze wiele przedmiotów w programie studiów jest totalnie zbędnych, jednak spójrz na to z innej strony - dostajesz obraz tego, na jak wielu płaszczyznach możesz działać. Aktualny poziom wiedzy jest tak ogromny, iż wymaga wyspecjalizowania się poprzez dodatkowe szkolenia. Ty sam/-a możesz wybrać, w jakim kierunku czujesz się najlepiej. Zadbaj jednak o fundamenty. Życie pokazuje także, że pozornie nieistotna wiedza przydaje się w najmniej oczekiwanym momencie.
3.Jakie są moje mocne strony poza fizjoterapią?
Prawda jest taka, że studia na uczelni wyższej nie przygotują Cię do wszystkiego. Od Twoich dodatkowych zainteresowań i umiejętności zależy także to, gdzie będziesz pracować. Lubisz pisać i masz lekkie pióro? Ścieżka doktoratu lub pisanie do czasopism branżowych stoją otworem. Pasjonuje Cię sport i jesteś chodzącą reklamą danej dyscypliny? Robiąc to dobrze i zgodnie ze sztuką będziesz chodzącym przykładem i autorytetem wśród innych pasjonatów. Dobrze czujesz się w grupie i nie masz problemu z byciem w centrum zainteresowania? Może prowadzenie zajęć grupowych o charakterze prozdrowotnym będzie dla Ciebie ciekawą odskocznią. A może masz cechy przywódcze i sprawdzisz się w funkcji lidera? Ten zestaw cech z pewnością przyda się przy tworzeniu nowego miejsca pracy dla innych.
Możliwe ścieżki rozwoju (czytaj z przymrużeniem oka ;))
Współczesna fizjoterapia stawia przed nami ogrom możliwości, wśród których możemy wybrać odpowiednią dla siebie drogę. Poniższe przykłady są jedynie bardzo subiektywnym spojrzeniem na mapę rozwoju - sami możecie wybrać, którą ścieżką podążycie.
- Kariera naukowa - rozwiązanie dla osób, dla których biblioteka to drugi dom, a wyszukiwanie w PubMedzie wiąże się z dreszczem ekscytacji ;) Zdecydowanie przyda się także odporność na stres, zmęczenie, dużo cierpliwości i błyskotliwe pomysły, którymi zaskoczycie znudzonego promotora. Jeśli jednak czujesz, że w jakimś obszarze nauki Twoje badania okażą się spektakularne, a wizja referatu na międzynarodowej konferencji tematycznej wywołuje u Ciebie motyle w brzuchu, może warto znieść nieco niedogodności i wybrać się na doktorat. Moc wrażeń na zajęciach ze studentami, o których dowiadujesz się w ostatniej chwili - gwarantowane!
- Własny gabinet - wymaga wiele: pomysłu, wizji, odpowiedzialności, zapału, cierpliwości i odwagi. Oczywiście też nieco szczęścia. Zwłaszcza, jeśli zaczynasz od zera i swoją markę budujesz od podstaw. Ale mając poczucie misji i robiąc to z poziomu serca Twoje szanse na sukces się pomnażają. Uczucie spełnienia i satysfakcji przy pełnym powodzeniu - bezcenne!
- Współpraca z dobrze prosperującą placówką - jeśli lubisz pracować w zespole i masz chęć tworzyć wspólne dzieło - rozważ dołączenie do spełniającej Twoje wymogi placówki. Nie mówię, ze zawsze się uda, jednak determinacją i wytrwałością, a także odpowiednią prezentacją samego siebie stwarzasz warunki, by dostrzeżono właśnie Twoją osobę
- Współpraca z klubem/drużyną sportową - zazwyczaj traktowana jako dodatek do innej formy pracy, jednak odbierana jest jako prestiżowa i wznosząca nas na inny poziom pracy.
W każdej z tych ścieżek warto odpowiedzieć sobie na pytanie o swoją specjalność - czy dobrze się czuję w terapii neurologicznej noworodków, czy jako terapeuta manualny w zakresie ortopedii, a może jednak idę w kierunku trenera medycznego? Czy chcę kształcić się jako osteopata czy może jednak specjalista od rozwoju motorycznego? Dobrze jest spojrzeć nieco szerzej, jednak podejmowanie zbyt wielu specjalizacji na raz może zaskutkować tym, iż w niczym nie będziemy tak do końca dobrzy. Każdy sektor wiąże się z wieloma szkoleniami, specjalizacjami, które mogą się uzupełniać, jednak warto sprecyzować swoje plany zawodowe. I konsekwentnie nimi podążać.
Aktualnie sektor fizjoterapii w zdecydowanej większości uległ prywatyzacji, co wiąże się z koniecznością zawierania umów kontraktowych na własnej działalności. Otrzymanie umowy o pracę to traf jak ślepej kurze ziarno. Można z tym dyskutować, ale można tez przyjąć ten fakt i wykorzystać w najlepszy możliwy sposób. Jak? Chociażby pracując w kilku miejscach, które za każdym razem wnosi coś do Twojego rozwoju. Możesz samemu decydować o swojej drodze. I choć minusów też jest sporo, nie będziemy tu ich analizować.
Fizjoterapeuta, czyli kto?
Kim jest współczesny fizjoterapeuta? Obserwując kierunek zmian, jakim poddawany jest nasz zawód, mogę wyróżnić kilka cech, którymi odznacza się fachowiec z grupy zawodów zaufania publicznego, do którego zaliczana jest także fizjoterapia.
- Odwaga - skoro masz leczyć człowieka, nie możesz się bać. Oczywiście nie mylmy odwagi z brawurą czy głupotą, zwłaszcza w zakresie niektórych technik. Jednak rozwój zdarza się poza strefą komfortu, za którą czasami trzeba wyjść, aby osiągnąć terapeutyczny sukces.
- Determinacja - napisałam już, że nie wszystko przychodzi od razu i na zawołanie. Jeśli głęboko wierzysz, że chcesz robić to, o czym zamarzyłeś, nie poddawaj się. Przeciwności losu są po to, by Cię rozwijać. Z każdej sytuacji możesz wyciągnąć lekcję, która zaowocuje na przyszłość. Jeśli jednak masz wrażenie, że zaczynasz walić głową w mur, to to też może być dla Ciebie dobra wskazówka.
- Pasja - prawdopodobnie - poza wiedzą - będzie to pierwsza rzecz, którą da się dostrzec we właściwym człowieku na właściwym miejscu. To widać, czy odbębniasz swoją robotę czy przekazujesz ludziom kawałek swojej dobrej energii. Mądre granice warto postawić, ale czy Ty nie chciałbyś pracować w kimś, kto jest szczęśliwy z powodu tego, co robi
- Zaangażowanie - czyli coś, czym jesteś w stanie urzec każdego Pacjenta, który trafił do Ciebie od specjalisty w postaci lekarza. Nie twierdzę, że wszyscy medycy traktują Pacjentów powierzchownie, bo wiele elementów ma wpływ na tą sytuację. Rozmowy z ludźmi też niosą sporą dawkę informacji. Ty przede wszystkim masz czas (zazwyczaj, w sektorze prywatnym możesz decydować, ile poświęcisz go Pacjentowi) i narzędzia do pomocy. Wykorzystaj to dobrze, a zwróci Ci się z nawiązką.
- Intuicja - cecha, bez której wszystkie twoje szkolenia i kursy tracą na znaczeniu. W tym zawodzie to nie tylko domena kobiet. Tą cechę posiadają także mężczyźni. To pewien rodzaj wrażliwości i odczuć, wychodzących poza intelektualne rozumowanie problemu opisywane w podręcznikach. Choćbyś nie wiem jak bardzo potrafił/-a recytować definicje z książki, bez umiejętności holistycznego spojrzenia i wyciągania wniosków, spotka Cię niejedna trudność w pracy z pacjentem.
- Chęć rozwoju - studia to dopiero początek, więc jeśli myślałaś-/eś, że na tym koniec - to jesteś w błędzie. Uczyć się będziesz całe życie, obyś jednak uczył/a się z własnej woli, a nie odrabiając kolejną bolesną lekcję. Zachęcam też do rozważnego wyboru szkoleń - w tej chwili jest ich na rynku tak wiele, że nietrudno o wewnętrzny chaos. Pamiętaj, że nie chodzi o ilość, a jakość, popartą doświadczeniem i studiami własnymi. Więc może zamiast kolejny weekend poświęcać na kurs o wartości połowy Twojej pensji (i to 10. w tym roku), czasem kup po prostu dobrą książkę.
- Empatia - czyli umiejętność współodczuwania i zrozumienia sytuacji w jakiej jest Pacjent. Nie musisz cierpieć razem z nim, ale warto, byś wiedział/-a, co przechodzi. Prawdopodobnie będziesz pierwszym specjalistą, który poświęci choremu człowiekowi więcej niż kwadrans raz na pół roku - zazwyczaj godzinne sesje raz na tydzień stwarzają warunki do poznania drugiej osoby. To przede wszystkim TY masz poznać JEGO, choć budowanie pewnej stałej i długotrwałej relacji nieraz skutkuje otwartością także w drugą stronę.
- Dociekliwość - aktualny stan wiedzy o człowieku pokazuje, że nic nie jest czarno-białe. Praca z ciałem, zarówno na poziomie gabinetu jak i poprzez ruch, to cała skala szarości. Można rzec - wszystko jest możliwe. Nie zamykaj się na schematy i nie ignoruj nawet subtelnych sygnałów, które mogą mieć znaczenie. Wraz z doświadczeniem będziesz w stanie wychwycić, co jest ważne, a co nie, jednak jeśli odpowiedź na problem nie przychodzi od razu - drąż, kop i nie ustawaj w poszukiwaniu. Natomiast kiedy dojdziesz do ściany, nie bój się poprosić o pomoc innego specjalisty o profilu pracy innym niż Twój.
- Otwartość umysłu - sztywne poglądy to coś, z czym zmaga się wiele dziedzin nauki. To, ze ktoś coś powiedział 20 lat temu, nie oznacza, że teraz nie może być inaczej. Fakt - rozwój medycyny i poznawanie działania ludzkiego ciała pędzi z prędkością niemalże światła i może co najmniej onieśmielać. Jednak nie odrzucaj pewnej koncepcji tylko dlatego, ze jest nowa. Solidne fundamenty + powiew świeżej wiedzy = twój indywidualny warsztat pracy.
- Bądź przykładem! - Wyobrażasz sobie fizjoterapeutę, który się garbi, niezdrowo odżywia, pali papierosy i wieczory spędza z kumplami przy piwie? Ja owszem, znam nawet takich! Choć cenię ich jako ludzi, to nie stanowią dla mnie dobrego wzorca. Nawet przy ogromie wiedzy ze swojej dziedziny prezentowanie powyższego schematu może spotkać się z brakiem zaufania. Chcąc wymagać od ludzi zmiany na poziomie ciała, warto być autorytetem, do którego będą dążyć. Nie musisz oczywiście lansować w mediach społecznościowych swojego ulubionego treningu czy prezentować menu na dany dzień, ale swoją postawą, zdrowym stylem życia i dobrą energią stajesz się namacalnym wzorem do naśladowania.
Do powyższego „dekalogu” chciałabym również dodać jedno pojęcie, które w obecnym świecie ma dla mnie szczególne znaczenie. Szanuj siebie oraz innych i nie zapominaj, co to pokora. Niech każdy z Was zdefiniuje ją po swojemu.
Słowo na koniec
Powyższy artykuł jest dość subiektywnym obrazem drogi, którą przeszłam od momentu skończenia studiów aż do dziś oraz naświetla obecną sytuację fizjoterapii w moich oczach. Nie stanowi on żadnego powtarzalnego schematu, choć pewnie tego rodzaju historii znajdziecie wiele. Każdy z elementów można rozwijać, ale wtedy ten artykuł nie miałby końca. Po co się tym z Wami podzieliłam? Bo być może w głowach niektórych z Was jest mnóstwo wątpliwości i obaw o to, co dalej. Jest presja i porównania z zawrotnymi karierami innych, niemalże walka o przetrwanie i osiągnięcia, o tzw. fejm. Być może są oczekiwania Waszego bliskiego otoczenia, albo wymagania, które sami sobie narzuciliście. Ja też to przechodziłam, jednak wykorzystując powyższe cechy obroniłam się i tworzę swój zawodowy świat, w którym czuję się dobrze. Opłaciło się czekać i być cierpliwym. Pamiętaj - samo się nie udaje. Możesz działać i mieć tego efekty. Mam nadzieję, że i Ty osiągniesz swoje cele!
Obecny świat na każdym kroku krzyczy do Ciebie - „Możesz wszystko!!! Wystarczy chcieć!!!”. Zachęcam jednak zachować dystans, wybierać mądrze, chcieć bez zachłanności i odpuścić, kiedy naprawdę nie warto.
Z pozdrowieniami
Aleksandra, fizjoterapeutka
www.body-work.com.plaleksandra.kaczmarek@body-work.pl
P.S. Wyrażam głębokie podziękowanie i ogromny szacunek dla każdej osoby, dzięki której jestem tu, gdzie jestem. Nawet, jeśli nasze drogi zetknęły się tylko na moment - DZIĘKUJĘ.
Zdjęcia - Michał Topolan